Okno. I to otwarte.
To pierwsze,co ujrzałam po kolejnym przebudzeniu.
"Mogę uciec"- przeszło mi przez głowę. Miałam w tej chwili do wyboru: albo uciec,albo umrzeć z rodziną. Nie wahałam się długo z odpowiedzią.
-Lucy...-Szepnęłam cicho do mojej młodszej siostrzyczki,którą najbardziej ceniłam z mojej rodziny.Uniosła swoje wielkie,błękitne,pełne łez i bólu ludzkie oczy na mnie.
-Jak powiem teraz,przemienisz się w wilka i pobiegniesz za mną. Podsadzę się i wyjdziesz przez okno,a ja za tobą. Rozumiesz?-Pokiwała głową,a wtedy wszedł kolejny człowiek i zabrał moją matkę. Wiedziała,co ją tam czeka. Na początku wyrywała się,a za to obrywała. Teraz... Teraz się poddaje temu z wielką rozpaczą. Gdy ten obrzydliwy grubas zniknął,nie traciłam ani chwili.
-Teraz!-Szepnęłam do młodej,i przemieniłyśmy się.
-Teraz,albo nigdy.-Z powodu faktu,że wilki mają "chudsze" łapy niż nadgarstki człowieka,łańcuchy krępujące nasze ruchy uwolniły nas. Zmieniłam swą wilczą postać ponownie na ludzką,podsadziłam małą i upadła na puszysty śnieg,po czym sama się wspięłam, i.... Uciekłyśmy. Biegłyśmy ile sił w łapach i nogach,w końcu postanowiłam być znowu wilkiem,tak biegłam szybciej.
-Lucy,widzisz ten las? Schowamy się tam,i będziemy żyć z dala od tych...- Strzał. Potem drugi i trzeci. Moja towarzyszka zaczęła płakać,a ja przeklinać. Na szczęście las był niedaleko.
-Słuchaj,jak wbiegniemy w las,masz znaleźć jakąś dziuplę i się schować.
-Ale...
-Żadnych ale!Gdy strzały ucichną,znajdź sobie jakąś watahę i bądź szczęśliwa. Zapomnij o mnie i o rodzinie.
-Ale Lu...
-Tak będzie lepiej! Jak zostaniesz ze mną,może ci się coś stać,a co gorsza możesz umrzeć!-Do lasu biegłyśmy dalej w milczeniu,a ludzie nadal strzelali. Kiedy dotarłyśmy do drzew,szepnęłam do małej krótkie "Powodzenia" i poczekałam,aż schowa się w dziupli. Po kolejnym strzale poczułam ból w łapie. Trafili mnie. Z przerażeniem w oczach zaczęłam błądzić w lesie,co chwila zmieniając kierunki,byle ich zgubić. Było to bardzo trudne,ponieważ obficie krwawiąca łapa zostawiała szkarłatne ślady na śniegu. W końcu... Udało się. Zza krzaków patrzyłam,jak powoli się oddalają,mówiąc coś między sobą. Uśmiechnęłam się na myśl,że Lucy jest bezpieczna i cała,i zaczęłam zmierzać do... Właśnie, gdzie?
_____________________________________
Długo to pisałam,nie powiem że nie. Cóż,jak dla mnie efekty nie są zadowalające (Gadam jak naukowiec :p) ,Ale może komuś się to spodoba ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz