sobota, 15 grudnia 2012

Huragan Zefiru

Pierwsze promiennie porannego słońca, wdarły się nieśmiało do jamy, zalewając stopniowo śnieżne futro wilczycy swym złotym blaskiem. Avalon otworzyła znużone płaczem ślepia, i niezdarnie wstała. Przywykła podróżować o nowiu księżyca, brzask był jednak najodpowiedniejszą porą na polowanie. Wilczyca wybrała się więc na łowy.
 Nieśmiało stawiała kolejne kroki, lękając się, iż ktoś ją ujrzy lub posłyszy wśród spokoju poranka. Okolica była jednak skąpana w przenikającej ciszy. Dało się słyszeć tylko pojedyncze świergoty ptaków osiadających na gałęziach drzew. Księżycowa przemykała zwinnie pomiędzy konarami drzew, zgrabnie przeskakiwała co większe kamienie czy kłody, i wytrwale przedzierała się przez krzewy i ciernie. Każdy niemal dzień, wyglądał tak samo; przebudzenie tuż po wstaniu słońca, polowanie, krótki posiłek, i ucieczka od rzeczywistości. Osoba Avalon była więc tajemnicza i nieuchwytna, gdyż znikała tuż przed pojawieniem się innych wilków.
Jeśli było się jednak uważnym słuchaczem i wytrwałym podróżnikiem, często dało się słyszeć gorzkie łkanie, a w każdą pełnię-i tylko wtedy-przenikające do szpiku kości i mrożące krew w żyłach wycie, tak żałosne że każdy, kto je posłyszał, wylewał strumienie gorzkich łez. Nikt nie wiedział jednak, dlaczego tak było, i nikt dowiedzieć się nie mógł.
 Co noc, gdy gwiazdy świeciły jasno, Avalon unosiła wzrok ku niebu, i śpiewała. Śpiewała melodyjnym, acz żałosnym tonem, jakby zaraz miała wybuchnąć płaczem, a gwiazdy wraz z nią.
 Mijały dni, tygodnie, a ona wciąż była sama. Zamknęła się w sobie, umarła duchem, lecz nie ciałem. Odrzucała każdą propozycję, jaką jej składano, uciekała od każdej pomocy, jaką chciano jej oferować. Jej życie było pasmem wiecznych udręk, wiecznego bólu i cierpienia, tłumionego płaczu i ucieczki przed światem. Przemykała niczym wiatr, chłodny, delikatny zefir, zostawiając jednak za sobą lukę niewyobrażalną. Była niczym migotliwa łuna wśród mroku, niczym światło w ciemności, niczym oaza na pustyni. Jej pięknu nie dorównywała żadna samica.  Rany jakie zadawała kolejnym wilkom adorujacym ją, miały rozmiar niszczącego huraganu.

Nazwano ją więc Hurricane.

***
Krótkie, ale mam nadzieję, że mniej-więcej wyjaśniłam, skąd się wzięło jej imię. 

piątek, 14 grudnia 2012

Ucieczka

Okno. I to otwarte.
To pierwsze,co ujrzałam po kolejnym przebudzeniu.
"Mogę uciec"- przeszło mi przez głowę. Miałam w tej chwili do wyboru: albo uciec,albo umrzeć z rodziną. Nie wahałam się długo z odpowiedzią.
-Lucy...-Szepnęłam cicho do mojej młodszej siostrzyczki,którą najbardziej ceniłam z mojej rodziny.Uniosła swoje wielkie,błękitne,pełne łez i bólu ludzkie oczy na mnie.
-Jak powiem teraz,przemienisz się w wilka i pobiegniesz za mną. Podsadzę się i wyjdziesz przez okno,a ja za tobą. Rozumiesz?-Pokiwała głową,a wtedy wszedł kolejny człowiek i zabrał moją matkę. Wiedziała,co ją tam czeka. Na początku wyrywała się,a za to obrywała. Teraz... Teraz się poddaje temu z wielką rozpaczą. Gdy ten obrzydliwy grubas zniknął,nie traciłam ani chwili.
-Teraz!-Szepnęłam do młodej,i przemieniłyśmy się.
-Teraz,albo nigdy.-Z powodu faktu,że wilki mają "chudsze" łapy niż nadgarstki człowieka,łańcuchy krępujące nasze ruchy uwolniły nas. Zmieniłam swą wilczą postać ponownie na ludzką,podsadziłam małą i upadła na puszysty śnieg,po czym sama się wspięłam, i.... Uciekłyśmy. Biegłyśmy ile sił w łapach i nogach,w końcu postanowiłam być znowu wilkiem,tak biegłam szybciej.
-Lucy,widzisz ten las? Schowamy się tam,i będziemy żyć z dala od tych...- Strzał. Potem drugi i trzeci. Moja towarzyszka zaczęła płakać,a ja przeklinać. Na szczęście las był niedaleko.
-Słuchaj,jak wbiegniemy w las,masz znaleźć jakąś dziuplę i się schować.
-Ale...
-Żadnych ale!Gdy strzały ucichną,znajdź sobie jakąś watahę i bądź szczęśliwa. Zapomnij o mnie i o rodzinie.
-Ale Lu...
-Tak będzie lepiej! Jak zostaniesz ze mną,może ci się coś stać,a co gorsza możesz umrzeć!-Do lasu biegłyśmy dalej w milczeniu,a ludzie nadal strzelali. Kiedy dotarłyśmy do drzew,szepnęłam do małej krótkie "Powodzenia" i poczekałam,aż schowa się w dziupli. Po kolejnym strzale poczułam ból w łapie. Trafili mnie. Z przerażeniem w oczach zaczęłam błądzić w lesie,co chwila zmieniając kierunki,byle ich zgubić. Było to bardzo trudne,ponieważ obficie krwawiąca łapa zostawiała szkarłatne ślady na śniegu. W końcu... Udało się. Zza krzaków patrzyłam,jak powoli się oddalają,mówiąc coś między sobą. Uśmiechnęłam się na myśl,że Lucy jest bezpieczna i cała,i zaczęłam zmierzać do... Właśnie, gdzie?

_____________________________________
Długo to pisałam,nie powiem że nie. Cóż,jak dla mnie efekty nie są zadowalające (Gadam jak naukowiec :p) ,Ale może komuś się to spodoba ^^

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Dziecię Nocy

Deszcz siekał nieubłaganie. Zdawać by się mogło, że to nie krople, lecz odłamki szkła. Tak to przynajmniej wyglądało w mniemaniu, jeszcze wtedy, Avalon.

 Raz po raz dało się słyszeć ciche pochlipywanie, czasem łkanie, lub nawet szloch. Nie były to łzy wylewane na darmo, lecz łzy ubolewania po stracie najważniejszego; po stracie rodziny. Nie, Avalon nigdy nie płakała bez określonego powodu, nie płakała prawie nigdy. Musiał więc zaistnieć pewien incydent, który ją do tego skłonił. Jaki, nie wie nikt.

 Kolejne kroki stawiane były w milczeniu, przerywanym czasem tylko podciąganiem nosa. To były najprawdopodobniej najgorsze chwile w życiu wilczycy, koszmar senny wcielony w świat rzeczywisty. Horror w żywej postaci, którego działań nie dało się uniknąć, wojna, przed którą nikt nie umknie. Rozlew krwi, który nikogo nie ominie.
 Avalon pogrążała się w głębokich rozmyślaniach, teraz już w całkowitej ciszy. Słychać było tylko deszcz, bezlitosny deszcz, który zawsze znajdował chwilę najgorszą, i uderzał w samo sedno złamanych serc. Powodował łamanie się ich na jeszcze drobniejsze fragmenty. Taki już był deszcz, bezlitosny, świadomy swych działań.
 Dlatego też morderców nazywano Rain'ami.
 Rain'em był ojciec Avalon, jak również jej wuj i dziad. To była ich profesja, i tylko na tym i zależało. Nie liczyła się rodzina, dobro wspólne, tylko cel i rozkazy; wytropić, wyciągnąć od ofiary co się da i zabić. To była idea każdego mordercy. Zapewne gdyby otrzymali misję zabicia swych potomnych, wykonaliby ją. Na szczęście jednak Księżycowa nie musiała o tym przekonywać.
 Uciekła punktualnie o północy. Jako jedynej udało jej się przeżyć, wszyscy inni zginęli śmiercią tragiczną. Słowa te były zbyt okrutne, by mogła je pomyśleć, a co dopiero wypowiedzieć.
 *Zabito ich sposobem Promeusza.
Musicie wiedzieć, że wzmianki o tego typu rytuałach, pojawiały się już dziesiątki tysięcy lat temu. Zapisywały je pradawne plemiona wilków, przelewając słowa na papier. Wielu przekonało się na własnej skórze, na czym to polega. Nikt jednak nie mógł podzielić się swą wiedzą. Wszyscy umierali. Umierali w męczarniach.
 Avalon nie wiedziała, czemu los ją tak pokarał. Dlaczego wszyscy bliscy jej sercu odeszli z tego s]świata, a ona, sama teraz, pozostała. To był cios w plecy. Tamte wydarzenia odcisnęły na psychice wadery piętno niezmywalne. Zamknęła się w sobie, dotąd wesoła, rozpromieniona wilczyca, stała się istotą milczącą i cichą. Podróżowała jedynie nocą, przy świetle księżyca.
 Dlatego też nazwano ją Dziecię Nocy.
 *~*~*~*~*

*Sposób Promeusza zapewne jeszcze wiele razy pojawi się w moich opowiadaniach. Nie zdradzę na razie jego przebiegu, ale zapewne później tak.

Pierwsze opo, ale mam nadzieję, że się podoba :3

Hurricane

Hurricane, Kwiat Nocy

  Zowią ją Hurricane, Kwiat Nocy, choć w rzeczywistości jej imię brzmi Avalon. Tak się jednak za młodu jej przyjęło, tak jest, i tak zapewne również pozostanie. Zaprawdę, można na wiele sposobów określić jej osobę. Jest to w końcu tylko pojedyncza cząstka wszechświata. Gdyby miała ona przyjaciół, zapewne nazywaliby oni ją Hurri, Cane lub Riri, jednak wszystkich straciła.
Urodziła się Trzydziestego Lipca, roku dwa tysiące dziewiątego, nie jest więc ani za młoda, ani za stara. Jest to bowiem samica, czego zapewne już sam się domyśliłeś.
Partnera nigdy nie miała, i mieć nie zamierza. Musi sobie wpierw wszystko poukładać w głowie, gdyż nie chce, by jej świat ponownie legł w gruzowisku spraw.
Hurricane nie toleruje samców, ponieważ za młodu wiele przez nich wycierpiała. Stroni więc od ich towarzystwa, i gdy basior zechce się z nią zaprzyjaźnić, musi się przygotować na trudności, jakie się z tym wiążą. Na końcu jednak czeka niespodzianka, w postaci dozgonnego zaufania.
Wadera ta nie ma określonych poszczególnych cech. Wszystkie skryte ma gdzieś we wnętrzu, i jedyna, którą widać namacalnie, to nieśmiałość. Przeszłość pozostawiła na jej psychice piętno niemal niezmywalne, i mimo, że chce zapomnieć, wspomnienia wciąż do niej wracają. Gdzieś w milczącej Hurricane siedzi dawna roześmiana, wesoła i pogodna Avalon, którą wszyscy tak kochali.
Swej historii nawet mnie nie raczyła opowiedzieć, znam tylko urywki. Nie będę ich jednak zdradzać, to mogły się źle skończyć. Jeśli chcecie ją usłyszeć, zapytajcie samą Hurricane. Zapewne odpowiedzią jak zwykle będzie milczenie, lecz kto wie. Może właśnie ty okażesz się szczęśliwcem, któremu ją zdradzi?
Nie włada ona żądnymi nadprzyrodzonymi mocami, przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Być może jednak Hurricane posiada pewne ukryte zdolności. Odkrycie ich, pozostawiam wam.

Hurricane, Kwiat Nocy. Huragan milczenia okryty opatrznościami potrafi przerodzić się w niszczącą burzę słów; nie wolno ich jednak nigdy rzucać na wiatr, gdyż porwane tornadem kłamstw mogą przerodzić się w wulkan negatywów, i przesłonić niebo pogodnego życia.

czwartek, 6 grudnia 2012

Normaloność


Nareszcie poczułam co to ciepło..
Chmury wreszcie odsłoniły słońce już nie muszę uciekać tu jestem bezpieczna i nikt mnie nie zna...
Nie wiedzą kim jestem mogę żyć normalnie.
Runo przyjęła mnie do stada mówiła że zastanowi się co ze mną zrobić...
Sądzę że była trochę wkurzona jak na nią wleciałam nie dziwie się.
Pierwszą noc spędziłam tu śniło mi się że latałam  po niebie wolna...
lecz w pewnym momencie spadłam  gdy się ocknęłam stał na demną starzec(od razu poznałam to shiba(zmarły mędrzec))Powiedział że stanie się coś niebezpiecznego........Niezrozumiał oco mu chodzi niewiem czy mowić o tym tej wielkiej  waderze????

poniedziałek, 5 listopada 2012

Piękny Atak

Siedziałam sobie przed jaskinią i patrzałam na niebo, przesuwałam chmury by odsłoniły słońce byłam mokra po wpadce do stawu słońce mnie suszyło. Zaburczało mi w brzuchu uznałam, że pora na śniadanie. Poszłam w las. Gdy szłam między wodospadem a rzeką na skale ujrzałam. Zamurowało mnie nie chcę żyć w niewoli dlaczego oni tego nie rozumieją...
Po krótkim polowaniu uzyskałam tylko młodego zająca raz dwa go zjadłam a w brzuchu dalej burczało. Zobaczyłam czarne coś wystające zza krzaka. Uznałam że to kruk i rzuciłam się na krzaki a z krzaków wyskoczyła Czarna jak noc Wadera myślałam że to jakiś Basior.
- Co ty robisz?!(krzyknęła)
-Ja ja nie.. wiem(wyszeptałam)
-Kim jesteś?(spytała )
-Ja nazywam się Ronnie(powiedziałam)



                       

niedziela, 4 listopada 2012

Ronnie


Imię: Ronnie
Mała Ronnie
Pseudonim: Biała Lisica, RonPłeć: Wadera
Wiek: 3 lata
Charakter: Jest Samotnikiem.Jest nieśmiała nie umie się otworzyć,ale gdy ktoś ją wkurzy potrafi pokazać rogi.Jest Mało ufnym Wilkiem.
Moce: Przemiana w Białego lisa, władanie niebem, rozmowa z przodkami, decyduje kto stanie się ważny na drugim świecie i kto będzie tam szczęśliwy, oraz wtapianie się w tło.

Wygląd: Jest Biała na pysku ma gdzie niegdzie trochę czerni ogon lekko pooczarniały wychudzona ale jednocześnie zwinna. 
Historia: Gdy była mała wychowywała ją lisica, lecz nie była ruda jak inne lisy dlatego w 4 miesiącu życia chcieli ją zabić, lecz udało jej się uciec gdy spotkała pewnego starego wilka ten powiedział jej że jej rodziną nie są oni tylko wilki ,że jest ona wilkiem przez 1 rok mieszkała ze starcem lecz gdy nadszedł czas pożegnania poznała swoje moce gdy mędrzec zmarł ułożyła jego gwiazdę na niebie obok księżyca,tak poznała moc kierowania niebem prze pozostałe 2 lata życia wciąż uciekała ludzie uznali ją za pierwszego białego lisa na świecie chcieli ją zdobyć nagroda była wysoka Ronnie uciekała. Zamieszkał w mrocznej jaskini gdzie nik jej nie znalazł co dzień gdy poluje jest ostrożna bo już kilka razy prawie ją złapali....